Inspirujące. Materialna świadomość oznacza materialną tożsamość, której z takim uporem się trzymamy, i która daje się nam tak bardzo we znaki. Jestem biedny, bogaty, chudy, gruby, czarny, biały, wykształcony, głupi; jestem tym, czy tamtym, ale nigdy wiecznym sługą Boga i Jego sług. Te wszystkie dualistyczne upadhi, materialne desygnaty wymagają od nas, dla ich utrzymania wiele pracy, wysiłku, a ostatecznie przynoszą frustrację, ból i łzy rozczarowania. Jednak my nigdy z nich nie rezygnujemy, winiąc innych za nasze cierpienie, i mając ciągłą nadzieje, że "będzie lepiej, bo na to zasługujemy, będąc w gruncie rzeczy dobrymi ludźmi".
W końcu kilku z nas udaje się. Bogactwo, sława, wiedza, siła, piękno przychodzą i czynią nas dumnymi, umacniając nas w przekonaniu, że jesteśmy o wiele lepszymi od innych, co usprawiedliwia degradujące naszą świadomość, grzeszne działanie. Jednak, oparta na naszym obłąkańczym przywiązaniu do tych rzeczy i tożsamości z tym związanej, obawa przed utratą tych jakże kruchych i nietrwałych "skarbów", narażonych na tak wiele niebezpieczeństw ze strony innych zazdrosnych ludzi, klęsk żywiołowych i naturalnych zjawisk, oraz naszej własnej nieuwagi i głupoty, czynią nasze noce bezsennymi, tak jak bezsenne noce są tych, którzy pragną tych samych "skarbów", wciąż dążąc do ich osiągnięcia. Nawet jeżeli uda nam się zachować je przez długi czas, czy nawet do końca życia, to choroby, starość i odejście naszych bliskich na moment nie pozwalają nam na beztroskie cieszenie się życiem.
Potem przychodzi nasza własna śmierć, która odbiera nam dosłownie wszystko, włącznie z ciałem, z którego kiedyś byliśmy tak dumni, a wszystko to, jako wynagrodzenie za cały nasz wysiłek i starania życiowe, i za to, że "w sumie, to byliśmy dobrym człowiekiem". Będąca wypadkową naszego życia świadomość w chwili śmierci, przenosi nas, wieczną duszę do innego ciała, być może nawet już nieludzkiego, gdzie w zapomnieniu o przeszłości, kontynuujemy naszą walkę o przetrwanie i sukces, będąc z góry skazanym na niepowodzenie.
A wystarczyłoby przecież w jednej sekundzie poddać się woli Boga, podporządkować się radom samozrealizowanych dusz, które jak Śrila Prabhupada, pojawiają się w naszym życie jedynie z powodu nieograniczonego dla nas współczucia, z pragnieniem uczynienia nas wiecznie, transcendentalnie szczęśliwymi w związku z Bogiem. A wystarczyłoby przecież porzucić nasze fałszywe ego - materialną, przemijającą tożsamość - do której przywiązanie, stoi na drodze do tego szczęścia w prawdziwej wolności, bycia rozkochanym w Krysznie, i nieograniczonych pomysłów jak sprawić Mu, i Jego najdroższym, coraz większą przyjemność, która powróci do nas w natężeniu znacznie większym, niż ta odczuwana przez Nich samych, nie wspominając już nawet nic o nieznaczącej w porównaniu z powyższym, materialnej przyjemności, którą nieomalże pazurami wydrapujemy z gardeł innych, podobnie jak my, zwiedzionych, uwarunkowanych dusz.
Jest to więc dobry moment, aby zacząć intonować imiona Pana:
Hare Kryszna Hare Kryszna Kryszna Kryszna Hare Hare Hare Rama Hare Rama Rama Rama Hare Hare
i modlić się do guru-parampary, aby poprzez ich nieograniczoną łaskę, odciążyli nas od presji naszego materialnego szaleństwa przywiązania i cielesnej tożsamości, i obdarzyli nas choć niewielką kroplą entuzjazmu dla służby oddania dla Kryszny, i dla bycia przydatnym w misji Sankirtanu, Śri Ćajtanji Mahaprabhu, propagowanej przez Śrila Prabhupada.
|