Cytuj:
W poniedziałek rano odszedł Ugrasena. Dzięki bhaktom z misji Paramadvaiti Maharadźy, mógł spędzić ostatni okres życia wśród życzliwych przyjaciół. To oni towarzyszyli mu w ostatnich chwilach. Jeden z wielbicieli nagrał wypowiedź Ugraseny opisującego wizję swojego nowego przeznaczenia. –
Choć wciąż jestem tutaj, widzę już nowe miejsce, do którego zmierzam – powiedział. Bhadźana, dźapa, krysznakatha – w takiej atmosferze odchodził z tego świata Ugrasena.
Mieszkał w Berlinie i w ostatnim okresie życia utrzymywał bliski kontakt z sangą Paramadvaiti Maharadźy. Od kiedy w okolicy jego domu uczniowie Paramadvaiti Maharadźy otworzyli swój ośrodek, bywał tam niemal codziennie. Miłe towarzystwo, duchowa atmosfera, smaczne prasadam – to wspaniały prezent, który zesłał mu los, by mógł spokojnie dożyć prawie 82 lat i odejść pięknie, wśród bliskich przyjaciół, którzy rozumieli jego duchowe uczucia i którym mógł otwarcie powiedzieć o swojej wizji przyszłości.
Był on jednym z pierwszych wielbicieli w Polsce, tłumaczem pierwszych wykładów na spotkaniach z bhaktijogą. Został wielbicielem w 1976 r. i dwa lata później przyjął inicjację wraz ze swoim trzynastoletnim wtedy synem Śiwanandą. W Mayapur urodzili się jego dwaj wnukowie. Miło wspominają wspólnie spędzone wakacje i ostatnią wizytę u dziadka, rozmowy na temat chemii i biologii (Ugrasena był z wykształcenia chemikiem), długi spacer w okolice Berliner Mauer i opowieści o dawnych czasach.
Był człowiekiem mądrym, wykształconym, znał wiele języków – niemiecki, polski, angielski, francuski, węgierski i rosyjski. Był ciekawy świata, kochał zwierzęta (od wielu lat był weganinem i działał w jednej z berlińskich organizacji broniących praw zwierząt, aktywnie uczestniczył w organizowaniu wieców wegańskich i ekologicznych). Zrobił wiele dobrego dla tego świata.
więcej
na ten temat tutaj