Kavicandra napisał(a):
Teraz chciałbym jeszcze powrócić do kwestii oceniania tych informacji, o której wspomniał Purnaprajna Prabhu. Myślę, że trzeba być ostrożnym w kwestionowaniu kwalifikacji do wypowiadania się w danym temacie, tylko dlatego, że ktoś nie jest wielbicielem. Odwracając: właśnie magiczne myślenie, że ktoś jest kwalifikowany tylko dlatego, że jest wielbicielem, albo np. mężczyzną doprowadziło do sytuacji, w której niekwalifikowane osoby dostawały zbyt dużą władzę w ISKCON-ie.
Mam nadzieję, że źle mnie nie zrozumiałeś, bo zgadzam się z Tobą Prabhu, i wcale nie kwestionuję kwalifikacji Rochforda jako badacza uniwersyteckiego, i dobrego "zbieracza faktów". To co opisał, z pewnością miało miejsce. Cała dyskusja o pratjakszy kontra śabdha ma swe podstawy w wypowiedzi Divya Simhy Prabhu, który nie zgodził się ze zdaniem, że książka jest obiektywna, bo nie reprezentuje strony, która równoważyłaby, zawarte w tej pozycji negatywne opinie. Opinie, których źródłem byłaby śabdha-brahma, na której oparte są nauki Śrila Prabhupada. Oto wspomniany cytat Divya Simhy Prabhu:
Divya napisał(a):
Karanam sprzedając wczoraj mi tę książkę powiedział, że jest ona obiektywnym spojrzeniem na naszą organizację.
Jestem już po lekturze i nie odniosłem takiego wrażenia.
Brakuje mi w niej wypowiedzi osób, które równoważyły by negatywne odczucia niektórych wielbicieli, którzy są cytowani.
Innymi słowy nie należy wylewać dziecka z kąpielą.
Brakuje mi w niej (jeśli myślimy o obiektywizmie) ukazania wielopłaszczyznowości nauk Śrila Prabhupada, które niekiedy wchodziły ze sobą w pozorną sprzeczność. Ktoś kto nie zna całości nie zrozumie tych sprzeczności i zwątpi. Zwątpi dlatego, że nie otrzymał prawdy holistycznej/obiektywnej.
O tego typu pratjakszę i śabdę mi chodziło, a nie o to, że Rocheford nie jest kwalifikowany do wystawiania własnych ocen, bo nosi stare dżinsy zamiast dhoti, czy okulary o mocy minus 20 dioptrii i kiepsko widząc, często bierze kozę za wiewiórkę, i ogłasza to jako prawdę. Chyba zgodzimy się z tym, że samo opisanie faktów, z własnej perspektywy, różni się od zaprezentowania tych samych faktów, i przeanalizowanie je w świetle transcendentalnych nauk śabha-brahmy, czyli nauk Śrila Prabhupada, aczarjów i upaniszadów, dając przy tym praktyczne rozwiązania i duchowy, inspirujący przy tym wgląd. Uczynienie tego jest często niezwykle trudne nawet dla wielu bhaktów, bo wymaga głębokiej wiedzy i realizacji, a co tu dopiero mówić o pracownikach naukowych, którzy mogą być nawet motywowani budowaniem własnej kariery zawodowej na bhaktach, co jest jeszcze jednym argumentem za brakiem istnienia obiektywizmu, bo nie gryzie się ręki, która nas karmi.
Kiedy mamy styczność z obiema stronami medalu, obserwowalnymi faktami i tłumaczącą je transcendentalną wiedzą wychodzącą z ust czystego bhakty, to wtedy jest to znacznie bardziej korzystne i satysfakcjonujące dla naszego serca, bo jest to czysta świadomość Kryszny - coś, co ostatecznie nas podbudowuje, zamiast rodzić np. zwątpienie i żale. Świadomość Kryszny jest stanem umysłu najbliższym prawdziwemu obiektywizmowi, którym jest punkt widzenia Kryszny, i dlatego, tego typu prezentacje są w takim samym stopniu bezcenne, jak i rzadkie. Innymi słowy, tylko pratjaksza i anumana opisana w świetle śabdy dają holistyczną pełnię prawdy i wewnętrznych doznań, ponieważ mają styczność z duchem, oraz z Duchem Najwyższym, Śri Kryszną.
W ten, między innymi sposób, zrozumiałem wypowiedź Divyaji. Przeczytanie tej książki nie dało mu takiej samej satysfakcji serca, jaką mogło by mu dać połączenie nawet nieprzyjemnych faktów, z głębokimi, wielopłaszczyznowymi naukami Śrila Prabhupada.
Chodziło mi też o dostrzeżenie i zachowanie pewnego balansu, bo wszystko posiada właściwe sobie miejsce, w tym także książka Rocheforda. Być może jednak, świątynny lub mentalny wjasasan nie jest najlepszym miejscem dla tego typu książek, bo jest to miejsce, które powinno być przeznaczone wyłącznie dla absolutnego punkt widzenia Wjasy, a nie służyć do reklamy i sprzedaży akademickiej literatury socjologicznej, nawet jeśli dotyczy ona społeczności wielbicieli.
Mam nadzieję, że powyższe wyjaśnienia rzucą trochę więcej światła na moje poprzednie wypowiedzi. Po prostu, trochę sobie tu filozofujemy o hierarchii nadrzędnych, ważnych i podrzędnych wartości, a nie o tym, że/czy książka pana X jest bezużytecznym pamfletem i kalumnią.
A prawnikiem Divyaji stałem się wyłącznie z racji
pro publico bono. Free of charge, Prabhu, free of charge.