Wydaje mi się, że najważniejszym jest, aby pielęgnować w głębi serca pamięć o wartościach i konieczności świadomego Kryszny życia, nawet jeżeli obecnie nie jesteśmy w stanie ich w pełni kultywować. Chyba, że zupełnie opacznie zrozumiałem Twój komentarz, i masz w tej chwili jakieś super, extra, a'la indyjski ekspres 1 klasy realizacje duchowe, przy których realizacje tego brahmacarina niezwykle bledną, czym natychmiast powinieneś się z nami podzielić, bo dla mnie te wspomnienia brahmacarina są ideałem, do którego nadal dążę.
Życie może się różnie potoczyć, ale jeżeli jest w nas powyższy element szacunku i nawet cichego pragnienia, to nadejdzie kiedyś czas, że będziemy gotowi. Kryszna nigdy o nas nie zapomina, i nie wychodzi z naszego serca na wagary, bo jest nami znudzony, czy zniechęcony. Jest On naszym najlepszym i najbliższym przyjacielem, który docenia najmniejszą rzecz, a ignoruje nawet największy błąd z naszej strony. Innymi słowy, Kryszna nie ma mentalności materialistycznego moralizatora, a więc nie ma ryzyka, że będzie się na nas mścił i nas szykanował.
Fakt, że po tylu latach z czułością rozpamiętujesz tamte chwile, a wspomnienia z tamtych czasów zamieszczasz na swoim blogu, są dla mnie wystarczającym dowodem na to, że zawsze byłeś, jesteś i będziesz sługą Kryszny i wajsznawów. I to należy docenić, i skłonić przed tym w szacunku głowę.