Co prawda "mała historyjka z życia wzięta" Madhukariego Prabhu została usunięta przez moderatora, za złamanie zasad forum, pozwólcie, że opowiem inną, z nadzieją, że nie złamię zasad dobrego smaku i etykiety.
Moja żona przyjaźni się z wieloletnią uczennicą Narayana Maharaja. Jest to bardzo miła i naprawdę inteligenta kobieta, która odwiedza nas w przerwach w pobycie w Indiach, gdzie mieszka. Parę miesięcy temu opowiadała nam o swych motywacjach, które skierowały ją do obozu Narayana Maharaja.
Pomimo, że przez wiele lat odwiedzała świątynię ISKCONu, to nie znalazła tam szukanej przez nią satysfakcji. Kiedy poznała uczniów Narayana Maharaja, ex-ISKCON-owców, których w tym czasie było stosunkowo sporo w miejscu gdzie mieszkała, bardzo zaimponował jej prezentowany przez nich nastrój specjalności, wyróżnienia i wyższości nad bhaktami ISKCON-u. Tego nastroju porównań nie było w ISKCONie, a tu nagle poczuła się bardzo wyróżniona i specjalna, wiedząc, że jej nowym mistrz duchowy jest o niebo lepszy niż Ci wszyscy w ISKCONie, razem do kupy wzięci. To było właśnie to, czego potrzebowała, poczucia, że jest lepsza od innych, które dawało sens i smak marazmowi jej codziennej rzeczywistości.
Powiedziała, że nastrój ten był bardzo silny, jeżeli nie dominujący, w grupie jej braci duchowych i że przez wiele lat, był to główny motor jej działania, a także wielu innych bhaktów. Z czasem, jadący na krytyce innych sang bracia duchowi, opuścili służbę oddania. Jeden z nich przeszedł nawet stopniową transformację z ISKCON-owego bhakty, ucznia Narayana Maharaja, ucznia babajiego z radha-kunda, wyrzeczonego buddysty, po czym porzucił i to, i stał się elokwentnym naradhamą krytykującym publicznie Śrila Prabhupada i służbę oddania.
Mataji ta jednak pozostała, gdyż uznała, że tego typu niska motywacja, ani nie dostarcza jej już pierwotnej satysfakcji, ani też nie jest wystarczająca, aby pomóc jej wytrwać w procesie duchowym. Przeniosła się więc do małego aśramu we Vrindavan, gdzie szczerze oddała się skromnej służbie oddania, unikając tym razem porównań z innymi, mających jedynie na celu ustanowienia wyższości jej ahankary. Na koniec stwierdziła, że to co ją motywowało przez tak wiele lat do działania, było po prostu głupie.
Razem z żoną bardzo doceniliśmy jej szczere zwierzenia. Popełnianie błędów jest rzeczą ludzką, przyznanie się do nich i szczera próba wewnętrznej reformacji, leży w sferze bogów.
Dlatego kiedykolwiek słyszę krytycyzm innych sang i poszczególnych bhaktów, a specyficznie ISKCONu i ich starszych członków, tak jak się to dzieje nie tylko w tym wątku, ale w wielu innym miejscach na angielskojęzycznym interecie, krytyki prezentowanej w wykonaniu ex-ISKCONowych bhaktów, czyniących to w celu "ukazania prawdy", lub "dania innym prawdziwej bhakti, która jest możliwa tylko w ich obozie", to zapala mi się od razu czerwone alarmowe światełko.
Jaka bowiem wyższa motywacja może kierować bhaktami, którzy ustanawiają wyższość swojej pozycji zniżając się w tym celu do wyliczania i analizy błędów innych Wajsznawów i organizacji do której należą? To niczym w polityce, jeżeli kandydat nie ma nic wartościowego do zaoferowania wyborcom, to koncentruje się na "zabójstwie charakteru" przeciwnika, poprzez publiczne próby zniszczenia jego reputacji. Czy motywacją jest więc ogólnie pojęte dobro społeczne i służba dla społeczeństwa, czy też może osobisty zysk na bazie silnego egoizmu? Czy rzeczywiście chodzi nam w takich publicznych dyskusjach o to, aby zaprezentować prawdziwą świadomość Kryszny, czy zaledwie, aby publicznie wyróżnić i wywyższyć samych siebie, jako jedyne świadome Kryszny jednostki, za którymi powinni podążać wszyscy inni?
|