bhaktajarek napisał(a):
Prosze jednak pomyśl, że i Gndd. i ja "wyrastaliśmy" na podobnym gruncie, kiedyś wielbiłbym ją jako moją siostrę duchową, bo ja wielbiłem uczniów mojego guru. On był moim mahbhagavata sługą Pana Kryszny, a jego uczniowie moimi autorytetami. Tam w niemieckiej yatrze mieliśmy w sumie b. dobry paradygmat takiej postawy seva, czci i adoracji. Tyle, że trafiliśmy PUDŁO. Ja więc mam trochę jakby coś wpólnego z Gndd., czy ktoś tego chce , czy nie. Myślę, że ona też i to dużo mocniej jak ja przeżywa cały czas to co się w 1998 stało. Ja jestem przy niej jak gruboskórny gad, a do tego jeszcze jest vaishnavi-no i wciąż jednak kobietą.. Ja czuję, że jej tragedia to po upadku Harikeśa Sceptycyzm i w odpowiedzi na to ratuje się SYNKRETYZMEM filozofii Bhagavata i KRYTYCZNEJ POSTAWY INTELEKTUALNEJ. A to nie jest dobry p-kt wyjścia do zdobycia wiedzy duchowej,
Please, give me a break... To, że mieliśmy tego samego guru, nie stanowi jeszcze podobnego gruntu. Może raczej jeden podobny składnik w glebie, i są duże szanse, że wykorzystywaliśmy ten składnik na różne sposoby. Nie zakładaj, że wiesz o mnie więcej, niż wiesz, i daruj sobie sobie uwagi na mój temat i rady pod moim adresem.
Nie wiem skąd to zainteresowanie moją osobą. Zainteresowanie moimi argumentami z Twojej strony jest praktycznie zerowe, natomiast wydaje się, że z jakiegoś powodu bardzo Cię interesuje moja osoba. Udzielasz mi rad, piszesz, jakie Twoim zdaniem mam problemy, publicznie mnie próbujesz analizować i ganić... Przy tym wszystkim przyznajesz, że nie masz dla mnie szacunku. Jak ktoś chce być nauczycielem i nie ma szacunku dla osób, które próbuje uczyć, to może powinien pomyśleć o zmianie "zawodu".
Tak więc teraz moja rada: naucz się traktować innych z szacunkiem i postaraj się znaleźć inne argumenty niż "Bible pounding".
I mała sugestia: używanie inteligencji do zrozumienia słów i instrukcji mistrza duchowego nie jest czymś nagannym. Suhotra Swami kiedyś opowiadał historie o guru i jego uczniach. Jedna dotyczyła zrozumienia instrukcji mistrza duchowego. Nie pamiętam historii, może Purnaprajna albo ktoś inny pamięta i mógłby przytoczyć dla korzyści wszystkich. To chyba było coś o spadaniu z konia czy innego wierzchowca.