Jest taki filozof John Leslie z unwersety Gealth, on zawsze mowi metaforami.
Przedstwil take wyobraznie. Wybraz sobie ze masz byc rozstrzelany (a). Byl sad i skazali Cie na kare smierci. Postawili przed plutonem wyszkonych zolnierzy. Powiedzmy 10 strzelcow. Nastepuje rozkaz pal- i patrzysz a nic sie nie stalo. Zyjesz dalej:)
Wedlog tego filozfa mozesz sie zachwac jak glupek i pomyslec "o zyje. To normalna sprawa. Zawsze egekucje sie nie udaja:)" lub to co wedlug niegojest racjonalne i duzo bardziej ligiczne nie mozesz przejsc nad tym do porzadku dziennego ale musisz sie naprawde zastwic jak tosie stalo ze 10 osob chybilo i ze przerfales. To nie zwykle.
POdobnie wedlug tego filzfa jesli powiedziec ze od momntu Wielkiego Wybuchu do dzis minelo bodajrze 16 miliardow lat, a powstanie czlowika to ostanie 100 000 lat to jest to tak niezwkle ze ja czy Ty istnijmy ze strdzinie "eee samo lub jakos to bylo:" jest co najmniej bez sensu.
Weldlog niego sa 2 wytmaczania;
a) Ci zolnierze strzelali tego dnia setki razy, i jakims trafem tym razem cala 10 chybila b) Zolnierze byli po Twojej stronie:)
czyli; a) Istnije nie zliczna ilosc wszechswtow. I metoda prob i bledow w tym wszchswievcie przpadkiem sie udalo. b) Jest jakas sila "po naszej stronie" ktora tworzy swiat.
Wedlog tego filozfja wybor miedzy opcja a i b nie oznacza wybru miedzy nauka a religja. Gdyz obie nie sa naukowe. Nauka nie zaklada przeciez istninia wielu wszechswiatow raczej bada nam dosteny jedyny posytrzegany. Sa to wiec 2 opcje metafizczne. Oczyscie metafizyka to ani reluigja ani nauka. Ale jest potzreba wedlug niego by rozwazyc sens ztcia itp.
Odpowiedz b) ozbnacza sprwadznie spraw do personalnego podejscia.
|