Radhakanta das napisał(a):
, że wzajemny szacunek i dobre cechy pojawiają się wraz z praktyką duchową. Owe obrzucanie się błotem (nie mylić kulturalnym wyrażaniem odmiennych opinii) jest dowodem, że praktyka indywidualna trochę leży.
Tak jak teraz mysle o tym to wydaje mi sie ze na najwyzszym poziomie traktowanie innych jest autmatycznie takie jak nalezy. Ktos kto ma preme i milosc doo Kryszny traktuje odpowiednia takze jego czastki.
Jednak my jestesmy na nizszym etapie zazwczaj. Nie mamy spontanicznej wiedzy jak traktwac innych. DLATEGO WLASNIE POTZEBUJEMY ETYKIETY. A wiec cos w rodzju zasad waiszanwa. Jak traktwac straszych bhaktow, jak wyrazac watpliwc, slychac itp. Nawet jak sie "kucic". czyli na wyzszym pozimie to jest milosc spontaniczna na nizszym etykieta i zasady i wiedza ktore pomoga nam to regolowac.
Radhakanta das napisał(a):
Brak zastanowienia po co to robię. Duże spowolnienie powoduje zwyczajne zadowolenie się świadomością że "jestem w tym' (w ruchu krysznaickim) 'znają mnie i jest OK' - i nam to wystarcza. A co by było gdybyśmy tak jakiś czas byli sami? Bez tych wspaniałych raportów co robię , co wiem, kogo znam, ile razy bylem w Indiach? Jak jesteśmy przygotowani na śmierć na prawdę, co bym robił gdyby spadał samolot nagle? Na ten moment niestety uspokajamy się przynależnością do Ruchu Hare Kryszna. I... zostawiamy wszystko na starość bo jakoś to będzie - a w międzyczasie możemy się trochę pokłócić z tym czy z tamtym, trochę podeptać innych - wszak wystarczy, że 'jestem w tym". Niby się chce Kryszny ale mi się wydaje, że jeśli innych bhaktów czy niebhaktów traktuje się tak nieczule i lodowato to znaczy, że praktyka nie jest wspierana wiedzą duchową. Brak zrozumienia, że na łąki wryndawańskie NIE WEJDZIEMY opluwając innych. Jak byśmy bowiem mieli się odnaleźć np. wśród chłopców pasterzy, niby z pyszałkowatym podejściem , arogancją i gniewem? Tam nie ma na to miejsca - i teraz właśnie jest czas na trening i wykształcenie cech promujących nas do kontaktu z Towarzyszami Kryszny. A te cechy nie pojawią się ot tak sobie, że niby co? w momencie śmierci zostaną wypalone? Nie, nie , wypalone zostaną tylko w ogniu służby oddania bez motywacji materialnej którą jest np.dominacja nad innymi itd.
No to juz piszesz prabhu o prwadzwej suzbie oddania i prawdzwym postepie. Dzieki za tekst i zdaje sie duzo jeszcze do zrobinia wiec zostalo.
Radhakanta das napisał(a):
Jeśli już wskoczyliśmy w kocioł kłótni, nienawiści i nieczułości to znaczy, że służba oddania jest nieźle zmieszana z materialnymi pragnieniami i nie jest poparta chęcią wdrożenia tego co zalecają śastry. Książki psychologiczne mogą czasem częściowo pomóc coś rozwikłać ale prawdziwe pozbycie się nieczystości nastąpi jednak przez służbę oddania dla Kryszny, a nie dla umysłu i ego. Czasem to ostatnie nie jest łatwe do zidentyfikowania. Myślimy, że robimy coś dla Kryszny a w znacznej mierze karmimy chwasty. efekt jest wtedy jaki jest i uciekamy się do innych nie-bhakti-jogicznych sposobów.
No niestety zdaje sie nasza sluzba oddania jest MIX, zmieszana z dobrymi motwacjami bhakti ale i z preztizem itp. Wlasnie dlatego czesto te kutniei tak nas bola. Bo pewnie nie dlatego ze czujemy uraze za uraznie waiszanwow ale czesto bo sami czujemy sie urazeni. Ego itp. Nie mowie ze zawsze. Ale napewno jest to mieszanka.
Nie ma innej nadzjii tzreba kontynuuwac; )
Harer nama harer nama...