Dziękuję wszystkim za uwagę!
Krowa może nie gadająca, ale za to nieprawdopodobnie sprytna.
Będąc w Mayapur, mieszkaliśmy z żoną vis a vis-a-vis goszali, i codziennie chodziliśmy popatrzeć na krówki i dopiero co narodzone cielaczki, i podrapać je pod szyją. Cielaki są umieszczane w innej zagrodzie niż ich matki, aby małe dranie nie wypijały całego mleka. Jedna z nich widocznie bardzo tęskniła do swojego małego, bo językiem, od wewnątrz potrafiła otworzyć metalowy rygiel i uciec z zagrody do swojego dziecka.
Wsadzała przez szparę w ogrodzeniu swój długi niebieskawy język, podnosiła do góry skobel, po czym owijała język wokół zasuwy i przesuwała ją do końca w prawą stronę, dopóki metalowa furtka nie otworzyła się.
Potem łbem otwierała wrota i ze wzniesionym w górę ogonem, pędziła do swojego cielaczka. A robiła to wszystko na tzw. czuja, czyli nie będąc nawet w stanie widzieć rygla z wewnątrz zagrody, gdzie stała.
W przeciągu godziny zrobiła to 3 razy, co doprowadzało pasterzy do białej gorączki, gdyż musieli się za nią uganiać i z powrotem zamykać ją w zagrodzie. W końcu ją uwiązali, bo okazała zbyt wysoką inteligencję jak na krowę. Podobno już wkrótce ma dawać wykłady w sanskrycie dla innych krów oraz prowadzić szaleńcze kirtany w goszali.
A propos kirtanów, w zeszłym roku Lokanath Maharaja przychodził o zmierzchu do goszali i słodko śpiewając układał krowy do snu. To piękne przeżycie.