Hari!
Znalazłem bardzo ciekawy i wnikliwy artykuł napisany przez Acintyę devi dasi. Ukazał się on w biuletynie "Przyszłość Świątyni" 2006.
Chciałbym pogratulować autorce odwagi i doskonałego wyczucia tematu. Acintya devi dasi ki jay!
Serdecznie pozdrawiam Nava-yauvana dasa
Część 1
Jakiś czas temu wygłaszałam wykład dla studentów socjologii na temat zmian, jakie zaszły w naszym ruchu na przestrzeni ostatnich kilku dekad. By tego dokonać, zmuszona byłam zapoznać się z literaturą naukową, której konkluzje niezmiernie mną poruszyły. W szczególności zaś wnioski wysunięte przez profesora E. Burke Rochforda. Naukowiec? Cóż on może wiedzieć o misji Pana Ćajtanji, o duchowości której nie da się przecież zmierzyć czy skategoryzować? - powie niejeden bhakta.
Jednak pozostałym wielbicielom spieszę donieść, że profesor Rochford bada nasz ruch od trzydziestu lat, a o jego dobrej woli i kompetencji świadczyć może fakt iż jest członkiem Rady ds. Edukacji ISKCON-u oraz prelegentem na różnego rodzaju konferencjach organizowanych przez nasze Towarzystwo czy wreszcie zebraniach GBC. Na konferencji poświęconej rodzinie (konkretnie waisznawa rodzinie), wygłosił on referat na temat zmian w naszym ruchu. Stwierdził, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat wypracowaliśmy nowy wzorzec „indywidualnej religijności”. Ale gwoli wstępu - do połowy lat osiemdziesiątych (mówimy o Ameryce) bycie członkiem ISKCONu równoznaczne było z mieszkaniem w świątyni bądź ośrodku, co z kolei wiązało się z kontrolą praktycznie każdej sfery życia.
Priorytety ustalane były na podstawie potrzeb społeczności świątynnej, nie zaś poszczególnych jednostek, co znalazło swój tragiczny oddźwięk między innymi w doborze partnerów (małżeństwa aranżowane dla celów ekonomicznych), czy obowiązkowemu oddawaniu małych dzieci do szkół z internatem. Zbierane wspólnym wysiłkiem pieniądze były odgórnie rozdzielane, przede wszystkim z myślą o dobrze społeczności, stąd określenie „komuna”, używane przez naukowców, właściwie oddaje ducha tamtych czasów. Kryzys jaki miał miejsce w połowie lat osiemdziesiątych zmienił oblicze ISKCON-u. Stało się tak na skutek wielu czynników lecz trzy z nich uznać można za decydujące. Wraz z drastycznym zmniejszeniem się wpływów z dystrybucji literatury pojawiły się problemy ekonomiczne. Pomimo wprowadzenia alternatywnych źródeł dochodu (sprzedaż CD, dzieł sztuki, świeczek itd.), które nota bene uważane były za kontrowersyjne zarówno przez członków oraz osoby spoza ruchu, sytuacja nie uległa poprawie. Świątynie nie były w stanie utrzymać dotychczasowej liczby osób, dlatego w pierwszej kolejności zaczęły wyprowadzać się rodziny. Brak miejsc pracy w obrębie ISKCON-u zmusił bhaktów do szukania stałej pracy poza strukturami ruchu, co z kolei spowodowało rozluźnienie więzi ze świątynią. Kolejnym newralgicznym punktem okazały się szkoły dla dzieci. W gurukulach doszło do nadużyć w stosunku do wychowanków, zarówno w sferze psychicznej jaki i fizycznej. Niedoświadczeni nauczyciele, brak środków na prowadzenie szkół, niski poziom nauczania, wszystko to zmusiło rodziców do zrezygnowania ze szkół wyznaniowych.
Trzeci czynnik związany jest z dewaluacją pojęcia „duchowy autorytet”. Liczne skandale z udziałem guru i sannjasinów, brak odpowiedzi GBC na nowe potrzeby wielbicieli, wszystko to zachwiało wiarą w ISKCON jako instytucję. Wracając do pojęcia „wzorzec indywidualnej religijności” – naturalną konsekwencją kryzysu były kolejne zmiany. Można by rzec iż członkowie ruchu, praktycznie w ciągu dziesięciu lat dokonali całkowitego przewrotu, przewartościowując zasady uważane do tej pory za nienaruszalne. Większość osób weszła w związki małżeńskie i w konsekwencji zobowiązania wobec rodziny zaczęły dominować nad potrzebami świątyni. Pieniądze zarobione poza ISKCON-em przeznaczane były w całości na potrzeby domowników, odpowiedzialność z autorytetów świątynnych przeniosła się na głowy rodzin. Mieszkanie poza obrębem miejsca kultu, spowodowało uniezależnienie się od władz oraz instytucji. Zmieniła się także definicja słowa „nauczanie”. Przez długi czas było ono synonimem „dystrybucji literatury”, po przewrocie zaś oznaczało przede wszystkim „dawanie świadectwa swoim własnym przykładem”.
Nowy wzorzec religijności jest naturalną konsekwencją dorastania. Rozwój kongregacji, indywidualne praktyki w domu, w gronie domowników i przyjaciół, stały się koniecznością dla osób posiadających dzieci. Z powodu dzieci ciężko jest bowiem regularnie uczestniczyć w świątynnych programach, nie wspominając już o podjęciu stałych zobowiązań. Stąd już tylko krok do „prywatyzacji”- centrum wiary i kultu ze świątyni, z konieczności przenosi się do domu, rozumianego jako miejsce w którym na co dzień praktykuje się religię. Bóstwa, ołtarze i arati, dla wielu rodzin stały się codziennością. Nowy wzorzec religijności dopóki pozostanie „religijnym” jest nadal dobry. Z naukowego punku widzenia idziemy we właściwym kierunku. Nie ostała się bowiem żadna religia która nie zasymilowała życia rodzinnego i z drugiej strony, najlepiej mają się te, które oferują rzeczywiste wsparcie osobom żyjącym w małżeństwie (patrz np. Mormoni). Jak jest u nas? Czy mamy inicjatywy wspierające rodzinę, integrujące ją z organizacją, czy możemy pochwalić się programami edukacyjnymi dla dzieci? Wydaje się, że w naszej świątyni jest to jeszcze cały czas lista marzeń, wyzwanie dla świątyni i dla nas – rodzin.
Część 2.
Jakiś czas temu podjęłam wątek naukowych opracowań o naszym ruchu. Dzisiaj ciąg dalszy tego tematu. W 2000-ym roku podczas spotkania amerykańskiego oddziału GBC, wystąpił prof. E.Burke Rochford prezentując swoje spostrzeżenia z ponad dwudziestu lat obserwacji ISKCONu. Jako że występował przed menedżerami naszego Towarzystwa, dotyczyły one przede wszystkim kwestii zarządzania lecz wnioski były na tyle interesujące, że postanowiłam je tutaj przywołać. Można jest streścić następująco (cały artykuł znajduje się w ISKCON Communications Journal ol.8, No.1 – June 2000):
1) chociaż problemy ISKCON-u są właściwie zdefiniowane oraz znalezione zostały realne, praktyczne i możliwe do zastosowania rozwiązania, GBC nie posiada środków, autorytetu oraz dalekowzroczności by ten stan zmienić W skład rady GBC wchodzą w większości sannjasini, którzy ze zrozumiałych powodów, nie chcą angażować się w problemy rodzin. Lecz paradoksalnie większość członków naszego Towarzystwa żyje w związkach małżeńskich. Kim więc zarządza rada GBC? Mnichami mieszkającymi w świątyniach? Jeśli tak, kto zatem opiekuje się osobami żyjącymi w rodzinach, czyli pozostałą większością członków?
2) autorytety ISKCON-u oraz skutkiem tego cały ruch, jest w wielu kwestiach „zamrożony w czasie” Według subiektywnej oceny profesora, Prabhupada nieustannie wprowadzał w czyn zasadę „stosownie do czasu, miejsca i okoliczności”, czyli dostosowywania się do zaistniałych potrzeb, nie zważając na krytyki ze strony swoich braci duchowych czy innych duchowych autorytetów. O współczesnym obliczu ruchu Rochford mówi zaś, że ściśle trzyma się „litery prawa”, nie potrafiąc zastosować „mądrości” swojego założyciela. Między innymi dlatego ruch stracił wiele z dotychczasowego dynamizmu.
3) liderzy muszą być ostrożni w interpretowaniu problemów natury organizacyjnej, w szczególności wznieść się ponad obwinianie poszczególnych jednostek Dla osoby spoza ruchu widoczna jest tendencja (szczególnie pośród byłych reformatorów którzy aktualnie silnie związani są z zarządzaniem), do przerzucania odpowiedzialności za błędy na „zwykłych szeregowców”.
Profesor Rochford nie podziela bowiem przekonania, że jeśli tylko członkowie będą lepiej praktykować swoją sadhanę, wszystkie problemy znikną, zwłaszcza trudności o charakterze ściśle organizacyjnym. Ponadto szukanie winnych czy to po jednej czy drugiej stronie niewiele ma wspólnego z myślą o przyszłości ruchu, zwłaszcza w przypadku liderów od których oczekuje się że będą „dla siebie twardzi, zaś dla innych wyrozumiali.”
4) nadszedł czas na porzucenie wzajemnych pretensji, czy barierwynikających z zajmowanej pozycji i rozpoczęcie poważnej dyskusji na temat przyszłości ruchu ISKCON powstał jako wypadkowa zarówno potężnego przekazu teologicznego, charyzmatycznego lidera, jak i wielkiego poświecenia wielu osób, posiadania wspólnego celu, środków i organizacyjnej strategii.
Chociaż Śrila Prabhupada przepowiada iż misja Pana Ćajtanji będzie się rozszerzać, nie jest to przecież równoznaczne z rozwojem ISKCON-u. Bez dyskusji, bez dojrzałego szacunku, zaufania, współpracy oraz porzucenia elitarnego wyobrażenia o sobie, ruch nie uczyni postępu. Kto zasiądzie w Radzie, która wymrze w ciągu najbliższych 25-u lat?
Czy kolejne pokolenie jest na to przygotowane? Jaka jest przyszłość ruchu – czy ma to być kościół dla mieszkających w danym kraju hindusów czy raczej dynamiczna organizacja przyciągająca różne osoby i mobilizująca je do czynienia wysiłków w duchowych poszukiwaniach? Profesor Rochford konkluduje swoje wystąpienie mówiąc, że decyzje podjęte (bądź nie podjęte) dzisiaj przyniosą odpowiedzi na wszystkie powyższe pytania. Myślę, że warto zadać je sobie także w Polsce.
|