aisha napisał(a):
Jak ktoś napisał, dobrze, że nie porzuciliśmy jeszcze rodziny i nie staliśmy się fanatykami.
Fanatyzm nie polega na nadmiernych wyrzeczeniach, lub ich braku, ale na braku zrozumienia i powiązania danej rzeczy z Kryszną. Dlatego bhakta Kryszny może pałaszować ze smakiem, bardzo obfitą, ofiarowaną uprzednio Krysznie i złożoną ze 108 dań ucztę, i doświadczać nieziemskiej wprost przyjemności, z najwyższej jakości jedzenia i smaków, o których mogą sobie tylko pomarzyć smakosze nawet najdroższych, światowej sławy restauracji.
Podobnie dzieje się z rodziną i dziećmi. Jeżeli zdajemy sobie sprawę, że wszystko jest energią Kryszny i wszystko może być zaangażowane w służbie dla Niego, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby mieć olbrzymią rodzinę i setki dzieci, po czym uczynić je świadomymi Kryszny po to, aby mogły wrócić z powrotem do Boga. Z drugiej strony, jeśli czyjaś natura stroni od życia seksualnego i taka osoba nie ma wielkich potrzeb emocjonalnych, to także, jak najbardziej, może być to połączone z Kryszną, bo zamiast pracować w fabryce na trzy zmiany, aby wyżywić setkę dzieci, może ona całkowicie poświęcić swój czas na samorealizację.
Jeżeli natomiast, ktoś rozumie powyższą kwestię (przyjemność zmysłową), jako rzecz o najwyższej moralnej wartości, i tym samym przeciwstawia to "złemu" fanatyzmowi religijnemu, w ogóle przy tym nie biorąc pod uwagę Boga, który jest właścicielem wszystkiego, to sam staje się fanatykiem religijnej wiary, np. pod nazwą "materializm" lub "hedonizm", gdyż żyje bez zrozumienia, że nie jest tymczasowym, złożonym z materialnych zmysłów ciałem, ale wieczną istotą duchową, której celem egzystencji jest wymiana miłości z Bogiem.
Fanatyk religijny jest moralizującym osobnikiem, krytykującym przyjemność i tendencje innych do jej odbierania, bez duchowego zrozumienia, że może być ona połączona ze służbą oddania dla Boga. Natomiast, fanatyk przyjemności zmysłowej będzie krytykował fanatyków religijnych za ich "smutny" nastrój, z tegoż samego powodu, a mianowicie, z powodu ignorancji na temat, jak połączyć nasze psychofizyczne uwarunkowania i potrzeby ze służbą oddania dla Najwyższego.
Obaj są fanatycznymi materialistami, mocno wierzącymi w to, że ostatecznym celem życia jest cieszenie się materialnymi zmysłami, a nie sprawienie przyjemności transcendentalnym zmysłom Najwyższego Osobowego Boga i w ten sposób osiągnięcie własnego, najwyższego z możliwych rodzaju szczęścia. Ten pierwszy, "pan o smutnej twarzy", chce robić to na wieczność w niebie, gdzie Jezus roznosi darmową pizzę, sprząta mu pałac, wyprowadza psa na spacer, podłącza kablówkę oraz płaci za niego wszystkie rachunki, a ten drugi, posiadacz "holyłódzkiego uśmiechu" jest bardziej niecierpliwy, i chce cieszyć się już tu i teraz, i pracując przez całe życie niczym zwierzę pociągowe, zarabia pieniądze po to, aby wydać je na rzeczy, które bezustannie mu się psują lub wychodzą z mody, i których i tak nie będzie mógł zabrać ze sobą w zaświaty, jeżeli w ogóle w nie wierzy.