Aby uniknąć ewentualnych nieporozumień należałoby wpierw zdefiniować "zadowalanie zmysłów", co jest równoznaczne z odczuwaniem przyjemności zmysłowej, czy jak to ująłeś, rozkoszy. Ten termin oznacza kontakt zmysłów z obiektami zmysłów, który nie jest zgodny z instrukcjami pism świętych lub jest niepowiązany ze służbą oddania dla Pana. Nieporozumieniem jest zrozumienie go w tym sensie, że w życiu duchowym wszelka odczuwana przyjemność zmysłowa jest zła i dlatego należy ją porzucić, bo po pierwsze jest to niemożliwe, a po drugie nie jest to celem duchowego personalizmu, jakim jest świadomość Kryszny.
Przykładowo, dla przeciętnego człowieka przyjemność odbierana ze spożywania smacznego prasadam - pokarmu ofiarowanemu Krysznie - może być taka sama lub większa od przyjemności odczuwanej podczas jedzenia bhoga - nieofiarowanych Krysznie potraw. Jednak ta pierwsza czynność wyzwala duszę, a ta druga wiążę ją jeszcze bardziej z materialną egzystencją. Dlatego, podczas honorowania prasadam, niemądre byłyby próby obwiązywania sobie języka szmatą w celu uniknięcia za wszelką cenę zmysłowej "rozkoszy", bo będąc powiązana z Kryszną, jest to naturalna duchowa przyjemność.
Mając na uwadze powyższe, "nieograniczone rozkosze" w służbie oddania dla Kryszny nie są więc oczywiście piekłem, ale samą wieczną naturą, pełnej szczęścia i wiedzy duchowej rzeczywistości. Jeśli jednak mówimy tu o standardowej sytuacji w materialnym świecie, którą opisałeś, gdzie przyjemność materialnych zmysłów w zapomnieniu o Krysznie jest celem życia, to z perspektywy postrzegającej przyszłe konsekwencje duchowej inteligencji, czy bhakty doświadczającego duchowego szczęścia, jak najbardziej można by ją nazwać piekłem.
Przykładowo, jeśli będąc bardzo chorym i na ścisłej diecie, wbrew zaleceniom lekarza objemy się zakazanymi ciężko strawnymi rzeczami, to krótki moment przyjemności szybko obróci się w piekielnie bolesną i długotrwałą agonię. Podobnie, życie grzeszne, zadające ból innym żywym istotom i spędzone na "zadowalaniu zmysłów" kosztem innych nieuchronnie obróci się w piekielne agonie, po których dusza zostanie uwięziona na długi czas w łańcuchu zwierzęcych i roślinnych ciał, gdzie dostęp do iPhona, Instagramu i podziwiania własnych selfies będzie niezwykle ograniczony, co dla niektórych jest już gorsze niż piekło.
Podobnie jest też w sytuacji, kiedy mamy alternatywę posmakowania wytwornie podanych królewskich potraw, albo podanego w korycie pokarmu dla świń. Naturalnym jest, że wybierzemy tą pierwszą, wyższą przyjemność. Podobnie wybiera czysty wielbiciel Kryszny, rozkoszujący się już wyższą duchową przyjemnością i szczęściem wynikającym z samej natury pełnienia służby oddania dla Boga. Dla niego, zarówno niebo, piekło, czy impersonalne wyzwolenie są jednym i tym samym "piekłem", czy "świńską paszą". Po prostu, nie ma do tego smaku.
Jak mówi wedyjska księga mądrości (Śrimad Bhagavatam 6.17.28):
narayana-parah sarve na kutascana bibhyati svargapavarga-narakesv api tulyartha-darsinah
"Bhaktowie całkowicie zaangażowani w służbę oddania dla Najwyższej Osoby Boga, Narayana nigdy nie obawiają się żadnych warunków życia. Dla nich planety niebiańskie, wyzwolenie i planety piekielne są jednym i tym samym, ponieważ tacy bhaktowie zainteresowani są jedynie służbą dla Pana."
|